Pustina (Pustkowie) - recenzja
poniedziałek, stycznia 09, 2017
Pustina – niewielkie miasteczko w Czechach liczące zaledwie
kilkadziesiąt mieszkańców, zmaga się z problemami ekonomicznymi. Pobliska
prywatna kopalnia węgla odkryła bogate złoża surowca leżące pod całym miastem.
Władze kopalni wykorzystując wszelkie środki starają się przekonać mieszkańców
do sprzedaży ziem i gruntów. Przeciwna całemu przedsięwzięciu jest nielubiana
starosta Hana Sikorová (Zuzana Stivínová), która nie chce dopuścić do
referendum lokalnego w tej sprawie. W dniu głosowania rady nad referendum, znika
14-letnia córka Sikorovej. Sprawy gospodarcze Pustini zostają odsunięte na
drugi plan w obliczu tragedii. Mieszkańcy pomagają policji oraz detektywowi Rajnerowi
(Leoš Noha) z wydziału śledczego w poszukiwaniach nastolatki. Głównym
podejrzanym zostaje ojciec dziewczyny Karel Sikora (Jaroslav Dušek), który
przez problemy psychiczne porzucił przed laty rodzinę. Jednak niektórzy
mieszkańcy Pustiny zdają się wiedzieć więcej niż mówią i czy bestialskie
zabójstwo osła z miejskiej świetlicy, należące do starosty ma coś wspólnego ze
zniknięciem dziewczyny?
HBO chętnie eksperymentuje z produkcją seriali w Europie. Choć „Wataha” i „Pakt” były niezłymi serialami, to cierpiały na pewne braki, przez które ciężko było odtrąbić wielki sukces stacji. Mimo tego „Wataha” stała się naszym produktem eksportowym na resztę Europy. Do tej pory HBO Polska nie decydowała się na pokazywanie seriali wyprodukowanych w innych krajach, najwyraźniej bojąc się, że u nas ogląda się wyłącznie amerykańskie, brytyjskie i rodzime produkcje. Na całe szczęście czeska „Pustina” trafiła i do naszej ramówki, tym samym potwierdzając, że HBO potrafi wykorzystać potencjał produkowania seriali w środkowej i wschodniej części Europy. Nam pozostaje tylko pozazdrościć naszym sąsiadom tak dobrego serialu.
HBO chętnie eksperymentuje z produkcją seriali w Europie. Choć „Wataha” i „Pakt” były niezłymi serialami, to cierpiały na pewne braki, przez które ciężko było odtrąbić wielki sukces stacji. Mimo tego „Wataha” stała się naszym produktem eksportowym na resztę Europy. Do tej pory HBO Polska nie decydowała się na pokazywanie seriali wyprodukowanych w innych krajach, najwyraźniej bojąc się, że u nas ogląda się wyłącznie amerykańskie, brytyjskie i rodzime produkcje. Na całe szczęście czeska „Pustina” trafiła i do naszej ramówki, tym samym potwierdzając, że HBO potrafi wykorzystać potencjał produkowania seriali w środkowej i wschodniej części Europy. Nam pozostaje tylko pozazdrościć naszym sąsiadom tak dobrego serialu.
„Pustina” to jeden z najlepszych seriali nakręconych i
wyprodukowanych w Europie, jak nie najlepszy. Przypomina mieszankę brytyjskiego
„The Missing” (pierwszego sezonu) i „Fortitude” oraz naszej „Watahy”, a także amerykańskiego
„Detektywa”, przy czym to serial, który potrafi obronić się sam i nie
potrzebuje porównań do innych, głośniejszych produkcji. W serialu urzeka przede
wszystkim ciężka, gęsta atmosfera zapomnianego przez świat miasteczka. Pustina
nie przypomina naszych polskich mieścin, raczej skręcając ku postsowieckiej Ukrainie
czy Rosji. To miasto w stylu naszych komunistycznych PGR-ów, pełne problemów,
patologii i dbałości wyłącznie o własny interes. Nawet w obliczu tragedii, jaką
jest zaginięcie jednego z nastolatków, niektórzy mieszkańcy przejmują się
wyłącznie o własne dobre, którym jest jak najszybsze wzbogacenie się na
inwestycjach kopalni.
Czytając opis serialu obawiałem się, że wątek
polityczno-gospodarczy będzie równorzędny do kryminalnego, lecz ten nie
dominuje nawet w pierwszym odcinku. Dużo bardziej zarysowany jest wątek
społeczny, głównie poprzez ukazanie relacji między poszczególnymi mieszkańcami
czy wydarzeniami dziejącymi się w poprawczaku poza miastem. Filip Paskowski (Oskar
Hes) w dzień zaginięcia córki sołtysowej spóźnił się z powrotem do placówki o
godzinę, a na korytarzu plotkuje się, że po szkole spotykał się z zaginioną
dziewczyną. Przez co staje się drugim podejrzanym w całej sprawie, a jego
sytuację nie poprawiają złe relacje z innym z chłopaków - Tiborem Balogem (Janek
Gregor), który odlicza już dni do opuszczenia poprawczaka.
„Pustina” nie przypomina swoich słynnych skandynawskich
kuzynów. Nie jest to kryminał nastawiony na ciągłe szokowanie, zwroty akcji i
pojawienie się coraz to nowych poszlak, a wraz z nimi podejrzanych. Co prawda
prawie każdy odcinek kończy się jakimś cliffhangerem, ale już na początku
kolejnego nowe fakty szybko zostają wyjaśnione. Może to co prawda niektórych
drażnić, ale przy being watchingu to nie przeszkadza, a od ośmioodcinkowego
serialu naprawdę ciężko się oderwać. Główna w tym zasługa surowości i
prawdziwości przedstawianych wydarzeń. Nie ma więc mowy o żadnym stereotypowym
detektywie, praworządnej staroście czy zwariowanemu ojcu o gołębim sercu.
Bohaterowie mają głęboki rys psychologiczny, ich emocje są niemal namacalne,
nie dają zamknąć się w sztywne ramy pewnego schematu, gdzie każda postać ma
własne racje i przekonania. Twórcy nie idą na łatwiznę, co najlepiej obrazuje
postać prostytutki samotnie wychowującej kilkuletnie dziecko. W każdej innej
produkcji ten wątek zostałby rozciągnięty o co najmniej kilka ujęć, gdzie
twarda prostytutka przeistacza się w kochającą i troskliwą matkę. Ale nie w
„Pustinie”. Tutaj nie wchodzimy z butami w prywatne życie kobiety, a o tym, że
ma dziecko dowiadujemy się, gdy kupuje zabawkę i tabliczkę czekolady na
urodziny swojej pociechy.
Sprawia to, że prowadzona sprawa pozbawiona jest
fajerwerków, a scenarzyści ani myślą przeciągać ją zbyt długo i gdy tylko
kończą im się pomysły na dany wątek, od razu go zamykają. Nie dziwi więc, że
już w połowie serialu sprawa zaginięcia nastolatki zostaje rozwiązana, a serial
z pełną gamą problemów polityczno-społecznych przeradza się w opowieść bardziej
osobistą, prywatną i taką pozostaje już do końca. Scenariusz nie ma słabych
punktów, ciężko do czegokolwiek się przyczepić, a rozwiązanie zagadki jest
satysfakcjonujące, może nawet lekko zaskakujące, przy czym cholernie realne i
życiowe.
„Pustina” jest serialem dla osób zmęczonymi skandynawskimi
kryminałami, szukającym czegoś odświeżającego w dosyć skostniałym ostatnio
gatunku. Niektórych może odstraszyć nieco wolne tempo prowadzenia akcji, innym
trudno będzie wysiedzieć godzinę pojedynczego odcinka bez sprawdzania Facebooka
na telefonie, a to serial wymagający skupienia i empatii w stosunku do bohaterów.
Mnie wciągnął i pochłonąłem serial przy dwóch posiedzeniach, a rzadko kiedy mam
siłę na obejrzenie więcej niż dwóch odcinków jednego serialu. „Pustina” potrafi
zauroczyć lokalnym, ale obcym klimatem, ciężką atmosferą, ale i pięknymi
zdjęciami, które niczym nie ustępują wysokobudżetowym amerykańskim produkcją.
Jeżeli tylko lubicie kryminały to tej pozycji nie możecie przegapić.
Ocena: 8/10
foto: HBO
Jestem użytkownikiem Filmwebu. Mój nick: Kr4ju
foto: HBO
Jestem użytkownikiem Filmwebu. Mój nick: Kr4ju