Split - recenzja

poniedziałek, stycznia 23, 2017





Po okropnych „1000 lat po Ziemi” M. Night Shyamalan wpadł do naszych kin z niecodzienną wizytą. Od 2004 roku reżyser „Szóstego zmysłu” nakręcił cztery filmy, o których najprawdopodobniej wolałby zapomnieć. Dopiero „Wizyta” pozwoliła Shyamalanowi przypomnieć o sobie szerszej widownii. Choć sam film na pewno miał ciekawe podstawy, to sam koncept nie został odpowiednio wykorzystany. Mimo tego horror okazał się na tyle sporym sukcesem, że nazwisko reżysera znów zaczęło coś znaczyć. Shyamalan nie zamierzał się zatrzymywać i już rok później w kinach pojawił się „Split”, z obowiązkowym w kinie reżysera twistem fabularnym na końcu.

W ciele Kevina (James McAvoy) żyje 23 różnych osobowości. Jedna z nich – Dennis – jest dominującą osobowością, decydującą kiedy reszta dostanie swój czas. Wszyscy prowadzą przygotowania do przybycia tajemniczej Bestii. W tym celu Dennis porywa z parkingu trzy dziewczyny i więzi je w piwnicy budynku w którym pracuje, czekając na przybycie Bestii, która ma nimi się posilić. Jedna z dziewczyn Casey (Anya Taylor-Joy) jako pierwsza zauważa problemy psychiczne Kevina, który objawia się dziewczyną zarówno pod postacią Patricii – starszej kobiety, która w hierarchii jest zaraz za Dennisem, jak i dziewięcioletniego Hedwiga – psotnego i ufnego chłopca. Dziewczyny nie mają zbyt wiele czasu na znalezienie sposobu na wydostanie się z pułapki, gdyż Bestia zbliża się wielkimi krokami. 


Owe 23 osobowości są niestety jedynie chwytem marketingowym, bo w samym filmie poznajemy zaledwie kilka z nich. Nie jest to jednak zarzut, bo Shyamalan dosyć wnikliwie traktuje przedstawione na ekranie osobowości Kevina, przedstawiając ich rys charakterystyczny, aż w toku poznawania kolejnych wydarzeń łatwo można dopasować, skąd u Kevina takie a nie inne zachowanie jego licznych alter ego. Najlepiej poznajemy porywacza Dennisa, pedanta brzydzącego się brudem, dla którego nawet okruszek na bluzce jest czymś obrzydliwym, co jest zabawnym mrugnięciem oka do widza, oraz ciekawskiego Hedwiga, lubiącego taniec przy dźwiękach muzyki klubowej czy Kayne Westa (genialna scena w pokoju dziewięciolatka). Nieco gorzej, ale również dostają swoje pięć minut na ekranie, poznajemy Patricię – starszą kobietę, która jest najważniejszą osobowością zaraz po Dennisie, dla której realizacja planu jest kluczowa, oraz zniewieściałego i ekscentrycznego projektanta mody Barry’ego.

Takie zabieg pozwolił reżyserowi na położenie większego nacisku na prowadzenie historii. Ta jednak, zresztą jak i w „Wizycie”, zaczyna z każdą kolejną minutą tracić na impecie, aż w trzecim akcie Shyamalan zaczyna skręcać ku paranormalnym wydarzeniom. I nie byłoby to takie złe, gdyby film trzymał w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Szybko wraz z bohaterkami dowiadujemy się o zamiarach Dennisa i Patricii, przez co nad dziewczynami nie krąży widmo niespodziewanej i szybkiej śmierci. Siłą zeszłorocznego „Cloverfield Lane 10” była nieznajomość motywacji Howarda, a niepewność co do jego słów były siłą napędową dla kolejnych wątpliwości Michelle. W „Split” tego jednak nie zaznamy, przez co cała historia nie jest tak ciekawa jak mogła by być.


Oznaczałoby to, że „Split” to kolejny film Shyamalana, który jest średniakiem. Z odsieczą przybywa jednak James McAvoy. Aktor spiął się na wyżyny aktorstwa, aby jak najlepiej odegrać i uwiarygodnić każdą z zaprezentowanych osobowości. Choć zmienia się tylko ubiór aktora, to łatwo jest zapomnieć, że osobowości odgrywane są przez tego samego aktora. McAvoy szarżuje i jest przerysowany jak tylko może, ale nie oznacza to, że jest pretensjonalny. Kolejną dobrą rolę zaliczyła Anya Taylor-Joy, która dzięki swojej urodzie wyrasta na nową gwiazdę kina grozy, choć mam nadzieję, że nie da się zaszufladkować wyłącznie rolami w tego typu filmach. 


Przez cały film czekałem na charakterystyczny dla Shyamalana zwrot akcji. Ten pojawia się na samym końcu i właściwie nie wiem czy traktować go jako konkretną zapowiedź zupełnej rewolucji w filmach reżysera, czy był to wyłącznie smaczek dla fanów jego twórczości. Obojętnie która wersja okaże się prawdą, „Split” to kolejny film z ogromnym, ale niewykorzystanym potencjałem, który jednak koniecznie trzeba obejrzeć ze względu na świetnego Jamesa McAvoya.

Ocena: 6/10

foto: Universal Pictures

Przeczytaj także

0 komentarze

Popularne posty

Polecany post

Blade Runner 2049 - recenzja

Popularne posty