Baba Jaga - recenzja

środa, marca 15, 2017


Jess (Katee Sackhoff) jest rzeźbiarką próbującą poukładać sobie życie na nowo u boku Bena (Richard Mylan) po odbyciu wieloletniego leczenia z uzależnienia od alkoholu. Przez swój nałóg odebrano jej córkę Chloe (Lucy Boynton), która przez te wszystkie lata dorastała w sierocińcu. Pewnego wieczoru kolega Chloe przypomina ich zabawę z dzieciństwa, która polegała na dwukrotnym pukaniu do drzwi pewnej rudowłosej, starszej pani. Po jednej z takich zabaw zniknął Michel (Callum Griffiths). Dzieci oskarżały o uprowadzenie kobietę, na której temat zaczyna krążyć miejska legenda, że jest Babą Jagą. Wierzy im detektyw Boardman (Nick Moran), który zmuszony jest porzucić śledztwo po tym, jak kobieta popełnia samobójstwo. Chloe postanawia zapukać raz jeszcze do domu staruszki, aby przekonać się, czy legenda jest prawdziwa.

Fabuła na papierze przedstawia się całkiem intrygująco, tym bardziej, że Brytyjczycy czerpią inspirację ze słowiańskich legend. Ale nie ma co tu liczyć na jakiekolwiek poszanowanie historii naszego rodzimego straszydła. Skoro twórcy mylą się nawet w tak prostej kwestii, jak włożenie w usta tytułowej bohaterki słowa przepraszam wypowiadanego po polsku, po czym dowiadujemy się, że rudowłosa kobieta ma rosyjskobrzmiące nazwisko, to już wiemy na czym stoimy. A stoimy nad ciemną przepaścią bez żadnych atrakcji po drodze, gdzie na końcu czeka nas potężny huk i co najmniej kilka pogruchotanych kości.


Caradogowi W. Jamesowi ani razu nie udaje się porządnie zbudować napięcia czy atmosfery grozy, serwując liche jump scare’y. O jakiejkolwiek dramaturgii też nie może być żadnej mowy, gdyż już w pierwszych minutach filmu dwójka bohaterów odwiedza dom staruszki pukając do jej drzwi tylko dlatego, że zobaczyli jak kilkoro dzieciaków bawi się tak samo jak oni kiedyś. To przypomina im zabawę z dzieciństwa z tragicznym finałem. O tym, że cała ulica została zburzona, ale dom Baby Jagi stoi z nienaruszonymi fundamentami nawet nie wspominam. Tego typu idiotyzmów w filmie jest cała masa i wypisanie ich wszystkich zajęłoby zbyt wiele miejsca.

W filmie nie istnieje ekspozycja, przez co zbudowanie postaci starszej pani o morderczych skłonnościach leży i kwiczy. Powoduje to, że przez większość filmu nie mamy się czego bać, a strach bohaterów wydaje się iluzoryczny. Zresztą całą postać Baby Jagi zbudowano na nudnych kliszach, w których potwór pojawia się nagle aby odkręcić kurek z wodą, zgasić wszystkie światła w pomieszczeniach czy zmienić położenie dwumetrowych rzeźb. Ale w tym wszystkim i tak najgorzej wypadają relacje matki z córką. Lucy Boynton jako zbuntowana nastolatka z artystyczną duszą po prostu nie przekonuje. I nie jest to wina jej aktorstwa, a złej współpracy reżysera z obsadą, bo równie źle i nienaturalnie wypada Katee Sackhoff, która miała być doświadczoną kobietą szukającą ukojenia w wyrażaniu siebie poprzez rzeźbienie. Koniec końców i tak żadna z pań nie przebije koszmarnej Pooneh Hajimohammadi, wcielającej się w Tinę, kobietę z dzieckiem pozującej do najnowszego dzieła Jess.


„Baba Jaga” to produkcja przywodząca na myśl niskobudżetowe, amatorskie produkcje. I film mógłby uchodzić jako dobra produkcja do obejrzenia ze znajomymi dla przysłowiowej „beki”, gdyby nie to, że od „Babi Jagi” bije okropna sztuczność, taniość i nuda. Dodając do tego urwanie się filmu w najlepszym momencie, który powinien pojawić się jakoś w połowie, mamy do czynienia z produkcją, po którą nie powinien sięgać nawet największy fan horrorów.

Ocena: 1/10

foto: materiały prasowe

Przeczytaj także

0 komentarze

Popularne posty

Polecany post

Blade Runner 2049 - recenzja

Popularne posty