Twój Vincent - recenzja

środa, października 04, 2017


Polska kinematografia ma bardzo długie korzenie, ale filmowym twórcom dopiero niedawno udało się wyjść poza pewne ramy, które delikatnie mówiąc, w ostatnich latach zrobiły więcej złego dla polskiego kina w świadomości przeciętnego Kowalskiego, niż rzeczywiście pokazały poziom zbliżony do innych europejskich krajów. Coraz częściej jednak w kinach pojawiają się filmy eksperymentalne, gatunkowe, które już nie tylko są głupią komedią dla mas czy ciężkimi dramatami społecznymi, ale trzymającymi w napięciu kryminałami, dramatami obyczajowymi czy filmami historycznymi. Jakby tego było mało, od niedawna w naszym kraju próbuje się wypełnić niszę w produkcjach dla dzieci czy nastolatków. Teraz przyszła pora na pełnometrażowy film animowany. Polsko-brytyjska koprodukcja „Twój Vincent”, to nie tylko wciągający kryminał z ręcznie malowanymi kadrami, ale to kawał artystycznego dzieła, który może mieć szansę na Oscara.

Minął rok od kiedy Vincent Van Gogh (Robert Gulaczyk) popełnił samobójstwo. Szanowany listonosz Joseph Roulin (Chris O'Dowd) pragnie dostarczyć napisany przed śmiercią Vincenta list do jego brata Theo, ale ten za każdym razem wraca na pocztę. Wysyła swojego syna Armanda (Douglas Booth), aby udał się do Francji i przekazał ostatnie słowa słynnego malarza prawowitemu spadkobiercy. Początkowo Armand się opiera, ale za namową ojca wyrusza w podróż. Na miejscu dowiaduje się od farbiarza Pere’a Tanguy’a (John Sessions), że dostarczenie listu do Theo jest niemożliwe. Z braku innych możliwości zaczyna wypytywać ludzi o Vincenta. Dowiaduje się, że śmierć artysty owiana jest tajemnicą, do której klucz może posiadać lekarz oraz przyjaciel Van Gogha Dr Paul Gachet (Jerome Flynn). Armand rozpoczyna śledztwo, dzięki któremu próbował będzie ustalić, kto naprawdę odpowiedzialny jest za śmierć Vincenta.


Od momentu śmierci Vincenta Van Gogha narodziło się wiele plotek o jego tajemniczym samobójstwie. Wielu było podejrzanych, a jeszcze więcej dowodów i poszlak wskazywało, że za śmiercią artysty mogła stać osoba trzecia. Do dzisiaj nie udało się ustalić jednej spójnej wersji, a teraz swoja cegiełkę dorzuca „Twój Vincent”. Film niemal w całości skupia się na ostatnich dniach życia malarza, tylko w niektórych momentach, gdy jest to konieczne, rozszerzając nieco biografię artysty. Zamiast kompletnej opowieści o życiu i geniuszu Holendra, twórcy wrzucają widza w sam środek kryminalnej intrygi. „Twój Vincent” ogląda się jak staroszkolne kino detektywistyczne, gdzie właściwa akcja z walkami i pościgami ustępuje miejsca wywiadom z rozmówcami głównego bohatera, dzięki którym sprawa posuwa się do przodu, a właściwa intryga staje się coraz bardziej zagmatwana.

Nie każdemu przypadnie do gustu taka konstrukcja fabuły, gdzie Armando podąża od jednego znajomego Vincenta Van Gogha do drugiego, a w czasie rozmów przenosimy się w czasie i prezentowane są retrospekcje, rozgrywające się zgodnie z tym co mówi rozmówca. Nie sprawia to jednak, że „Twój Vincent” jest filmem przegadanym, bo każda rozmowa w filmie otwiera zupełnie nową ścieżkę przed bohaterem, a historię chłonie się nie jakby oglądało się film, a raczej jakby doświadczało się gry fabularnej, która poprzez swoje technologiczne ograniczenia nie pozwala na kierowanie głównym bohaterem i swobodne nim sterowanie. Co prawda nieznacznie cierpi na tym sama fabuła, która wydaje się grubymi nićmi szyta, ale na szczęście w żadnym z momentów nie pęka w szwach. „Twój Vincent” nie tylko przedstawia kontrowersyjną śmierć artysty, ale poza nią kryje również pochłaniający kryminał, który swoją intrygą i chęcią poznania finału wciąga od pierwszej do ostatniej minuty.


Ogromna w tym zasługa barwnych postaci, które za sprawą mniej lub bardziej znanych aktorów ożyły na ekranie wprost z samych portretów Vincenta Van Gogha. Oprócz świetnego Douglasa Bootha wcielającego się w Armando, któremu z każdą kolejną minutą coraz głośniej kibicuje się w jego śledztwie, doskonałą rolę zaliczył znany z „Gry o Tron” Jerome Flynn, jako niejednoznaczny Dr Paul Gachet. To właśnie jego postać jest jedną z głównych podejrzanych, a oliwy do ognia dolewa jego córka Marguerite (Saoirse Ronan), z którą Vincent miał niejednoznaczne stosunki oraz bogobojna gosposia Louise Chevalier (Helen McCrory), uważająca holenderskiego malarza za dziwaka. Na uwagę zasługuje również Eleanor Tomlinson jako Adeline Ravoux, córka właściciela hotelu, Aidan Turner jako wioślarz, będący skarbnicą informacji oraz Bill Thomas jako zbzikowany Doktor Mazery. Nie sposób też nie wspomnieć o Robercie Gulaczyku grającego Vincenta Van Gogha, dla którego jest to dopiero druga rola w pełnometrażowym filmie, a brawurowo wciela się w postać jednego z najważniejszych artystów w historii.


Jednak to co najbardziej wyróżnia „Twój Vincent” jest ogromne przedsięwzięcie jakie stało za realizacją tego filmu. Grupa 125 zawodowych malarzy ręcznie namalowała każdą z 65 tysięcy klatek tworzących film, a wszystko to w stylu, nurcie i technice znanym z dzieł holenderskiego artysty. Jeżeli kiedykolwiek patrząc na obraz zastanawialiście się, jak to byłoby go zobaczyć w ruchu, za sprawą „Twój Vincent” wreszcie jest to możliwe. Film poprzez swój unikatowy styl oprawy graficznej sprawia, że przez półtoragodzinny metraż ma się wrażenie, że obcuje się z prawdziwą, wielowymiarową sztuką, a każdy pojedynczy kadr to małe dzieło sztuki. Artyści, którzy wykorzystali ponad 3000 litrów farby, wykonali kawał perfekcyjnej roboty imitując styl wielkiego malarza na tyle, że ciężko jest odróżnić obrazy Van Gogha od tych namalowanych na potrzeby filmu. Ale polsko-brytyjska produkcja nie tylko broni się wizualnie, ale również dźwiękowo. Za oprawę muzyczną odpowiada świetny Clint Mansell, którego kompozycje mogliśmy usłyszeć w takich filmach jak „Zapaśnik”, „Moon”, czy „Czarny Łabędź”.


"Twój Vincent” jest filmem na swój sposób osobliwym oraz unikatowym. Bywały filmy, które wykorzystywały podobną technologię produkcji filmów animowanych, jak chociażby głośne „Przez ciemne zwierciadło” Richarda Linklatera, ale Dorota Kobiela, Hugh Welchman oraz cała reszta ekipy wniosła „Twojego Vincenta” na zupełnie nowy poziom, który zapewne jeszcze przez długie dekady nie zostanie powtórzony. Abstrahując jednak od artystycznej strony filmu, to wciągający i poruszający kryminał, z którego co prawda niewiele można dowiedzieć się o Vincencie Van Goghu, ale który skłania do zapoznania się z życiorysem jednego z najwybitniejszych malarzy. 

Ocena: 8/10

foto: materiały prasowe; Next Film

Przeczytaj także

0 komentarze

Popularne posty

Polecany post

Blade Runner 2049 - recenzja

Popularne posty