Gold - recenzja
poniedziałek, marca 20, 2017
„Gold” rozpoczyna się planszą informującą, że fabuła
opowiedziana w filmie została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Najwyraźniej
historia pewnej firmy wydobywczej założonej przez Kanadyjczyków nie okazała się
na tyle atrakcyjna dla Hollywood, aby przedstawić ją na dużym ekranie. W zamian
otrzymujemy fikcyjnego bohatera, który niczym oryginał marzył o własnym El
Dorado. Czy to źle? Na etapie produkcji taką decyzję można byłoby zrozumieć, w
końcu twórcy mogli pobawić się nieco konwencją „Wilka z Wall Street” czy „Big
Short”, przedstawiając obecne bolączki amerykańskiej gospodarki. Ostatecznie
wyszła z tego mało przekonująca historia o wielkim oszustwie.
Kenny Wells (Matthew McConaughey) bezskutecznie próbuje
ratować podupadającą firmę założoną jeszcze przez jego dziadka. Pewnej nocy
przyśniła mu się Indonezja, w której dokonywał odwiertów w poszukiwaniu złota.
Zaślepiony wizją łatwego wzbogacenia się, odnawia kontakt z geologiem Michaelem
Acostą (Edgar Ramirez), którego przekonuje do swojej wizji. Po znalezieniu
inwestorów, Kenny i Michael dokonują pierwszych poszukiwań cennego kruszcu. Po
wielu tygodniach pracy, w czasie których Kenny choruje na ciężką odmianę
malarii, Michael powiadamia go o sukcesie. Ich firma szybko staje się ważnym
graczem na rynku handlu złotem. Powoduje to, że trudności przy wydobyciu złota
stają się ich najmniejszym problemem.
Pierwsze kilkadziesiąt minut filmu nie potrafi skutecznie
przykuć uwagi widza. Nie jest to opowieść, która porywa od pierwszej minuty, a
już początkowa scena wydaje się niepotrzebna, którą można byłoby wpleść w
któryś ze wspominkowych dialogów Kenny’ego. Nieco ciekawiej robi się, gdy
główni bohaterowie odnajdą upragnione złoto, ale nawet wtedy film potrafi ugrząźć
w mało atrakcyjnej dla widza ekspozycji. Co prawda „Gold” nie atakuje
ekonomiczną nomenklaturą, nie wyjaśnia pewnych mechanizmów, a biznesy robione
są przy szklance alkoholu, który wyraźnie rozluźnia język Kenny’ego, mający
zdynamizować partnerskie relacje. Ale w całym filmie jest tylko kilka momentów,
które z zaciekawieniem można śledzić. Wątek z dziewczyną Wellsa Kay (Bryce
Dallas Howard), brnie donikąd i jedynie podkreśla, zresztą jak w każdym tego
typu filmie, coraz bardziej postępującą degrengoladę głównego bohatera.
Na szczęście ktoś postanowił uratować ten film obsadzając w
głównej roli Matthew McConaugheya. Aktor już kilka lat temu pokrył swoją
karierę złotem, dzięki czemu może przebierać w ofertach. Najwyraźniej „Gold”,
zresztą tak jak podążające tą samą linią „McImperium”, miało być filmem
większym niż życiem, który miał zgarnąć kilka prestiżowych nagród, ale po
drodze coś nie wyszło i cały film spoczął na barkach jednego aktora. Dlatego
jeżeli oglądać ten film, to tylko dla jak zawsze świetnego Matthew McConaugheya.
Aktor nie zmienił się aż tak bardzo do roli, przybrał trochę na wadze, a włosów
na głowie ma mniej, ale nie jest to tak drastyczna metamorfoza jak w „Witaj w
klubie”. Teksańczyk jednak aktorsko zachwyca i nawet w tak przeciętnym filmie
gra, jakby miała być to jego rola życia. I tylko szkoda, że partnerujący mu
Edgar Ramirez jest tak nijaki, pozbawiony charakteru, stanowiący jedynie tło
dla Kenny’ego. Ciężko uwierzyć w ich relacje, obojętnie czy ma być to
początkowe zwykłe partnerstwo bez wzajemnego zaufania, czy późniejsza przyjaźń.
Stephen Gaghan wrócił po 12 latach do reżyserii, po niemałym
sukcesie nagrodzonej zresztą Oscarem „Syriany”, ale po tylu latach stracił on
swój kunszt, przez co w „Gold” zderzają się anachronizmy techniczne z
nowoczesną narracją, czyniąc z filmu czasami ciężką do przebrnięcia mieszankę.
Takich historii było już wiele, do tego zrealizowanych z większym polotem i
spójniejszą wizją. Nie jest to film zły, a jak się przebrnie przez początek
można zacząć czerpać z oglądania przyjemność, ale raczej skupiając się na roli Matthew
McConaugheya, bo jak zaczniemy analizować przedstawiane wydarzenia, to pod
zasłoną opowieści o chciwości i upadku z wysokiego konia, okaże się, że całość
jest szyta grubymi nićmi, gdzie naiwność przeważa nad zdrowym rozsądkiem.
Ocena: 5/10
foto: materiały prasowe
0 komentarze