Baywatch. Słoneczny patrol - recenzja
piątek, czerwca 09, 2017
Jako kilkulatek doskonale pamiętam blok na pierwszym
programie złożony z Telexpressu, „Słonecznego patrolu” oraz „Archiwum X”. Gdy
ten ostatni serial wtedy mało mnie interesował, choć oczywiście ekscytowały
mnie paranormalne wydarzenia, tak zawsze daniem głównym były dla mnie gorące
plaże słonecznej Florydy. Gdy starsza widownia obśmiewała sztucznie nadmuchane
piersi Pameli Anderson, a w mediach pojawiła się informacja, że David
Hasselhoff jest uczulony na słońce, ja po prostu rozkoszowałem się każdą minutę
kiczowatego, ale uroczego serialu z lat 90. Wystarczyło, aby Seth Gordon przy
kinowym remake’u serii sprzed prawie trzydziestu lat, podejrzał jak duet Phil
Lord i Christopher Miller odświeżyli inny popularny serial na potrzeby kina. „21
Jump Street” oraz kontynuacja to zabawne, pokręcone i pomysłowe kino komediowe.
Dlaczego więc Seth Gordon stwierdził, że wystarczy naoliwiony do granic
możliwości Dwayne Johnson, napakowany jak nigdy wcześniej Zac Efron, znana z
rozbieranej sceny z „Detektywa” Alexandra Daddario, oraz masa głupiego i
prostackiego humoru?
Mitch Buchanan (Dwayne Johnson) jest dobrodusznym, ale
twardym porucznikiem służby ratowniczej, strzegącej plaży w Emerald Bay.
Odważny kapitan ma większe ambicje niż pilnować ludzi, którzy weszli do wody
nie odczekując regulaminowej godziny po zjedzeniu posiłku. Tym samym naraża się
Victorii Leeds (Priyanka Chopra), piorącej brudne pieniądze pochodzące ze
sprzedaży narkotyków w należącej do niej kasynie niedaleko plaży. Mitchowi
zadanie utrudnią nowi kadeci, na czele z podwójnym złotym medalistą w pływaniu
Mattem Brodym (Zac Efron), który zostaje włączony do drużyny Mitcha, aby
odpracować godziny społeczne, zaś władze widzą w tym sposób na podreperowanie
wizerunku. Wśród nowych członków straży jest także niezaradny Ronnie (Jon Bass)
oraz ambitna Summer (Alexandra Daddario).
„Baywatch. Słoneczny patrol” żeruje na nostalgii do starego
serialu, ale zamiast w jakiś sposób to wykorzystać, twórcy poszli najprostszą
drogą, dzieląc film na nienajgorszą parodię oraz dużo mniej udany akcyjniak. W tym
pierwszym można odnaleźć całkiem niezłe żarty, a ktoś lubiący się w mało
wyrafinowanym, często wulgarnym i chamskim humorze, czyli typowym dla komedii z
Zackiem Efronem, na „Baywatch” powinien bawić się bardzo dobrze. Osią filmu są
słowne i siłowe przepychanki między The Rockiem a Efronem, które czasami są
nazbyt nachalne (coraz to nowsze wyzwiska w kierunku Brody’ego), ale obu panów
oprócz pokaźnej wielkości klaty łączy także ekranowa chemia, dzięki czemu na
duet ratowników patrzy się z nieskrywaną przyjemnością. Zresztą Dwayne Johnson
nie raz udowodnił, że potrafi unieść na swych gigantycznych barkach cały film i
po raz kolejny został do tego zmuszony, z mała, acz znacząca pomocą Zacka
Efrona.
O wiele gorzej jest w drugiej części filmu, gdy o
słonecznych plażach możemy zapomnieć, a ratownicy przebierają się w stroje
tajnych agentów i próbują rozwiązać przestępczą działalność Victorii Leeds.
Film z głupiej, nieszkodliwej komedyjki przeradza się w absurdalne kino akcji,
garściami czerpiące z serii „Szybkich i wściekłych”. Na pewno nie jest
przypadkiem, że bohater The Rocka nazywa swoją drużynę rodziną. Ale jako, że bohaterami
są zaledwie heroiczni ratownicy, a nie chociażby najlepsi kierowcy świata, to
wszelkie pościgi, bijatyki i strzelaniny nie pasują do całości. Ulatuje też
gdzieś ten beztroski, kiczowaty klimat. Nie pomaga także przerysowana główna
przeciwniczka, jakby została wyjęta wprost z podrzędnego kina
superbohaterskiego.
Zawodzi również drugi plan. Rolą wszystkich trzech kobiecych
postaci jest wyłącznie ładne prezentowanie się w kadrze wraz z podkochującą się
w nich męską obsadą. I tak Brody przystawia się do Summer, Ronnie kocha się w
biuściastej blondynce C.J. (Kelly Rohrbach), która opanowała do perfekcji pradawną
sztukę biegania w zwolnionym tempie, zaś najdłuższa stażem zaraz po Mitchu
Stefanie (Ilfenesh Hadera), ma wspólną scenę pocałunku z The Rockiem. Seksualizacja
bohaterek nie byłaby taka zła, gdyby kobiece postaci dostały jakiekolwiek
ważniejsze w przebiegu fabuły role, nie tylko do prezentowania swoich młodych i
jędrnych ciał. Ale taki urok „Słonecznego patrolu”, że faceci imponują swoją
muskulaturą, zaś kobiety podkreślają swoje krągłości, nawet gdy nie jest to w
żaden sposób uzasadnione.
Znajdą się również zarzuty do męskiej obsady. Bohater grany
przez Jona Bassa jest zupełnie zbędny, bo oprócz jednej dobrej sceny, zabiera
wyłącznie ekranowy czas reszcie, a jego nieporadne podchody do C.J. prowadzą
szybciej do zniesmaczenia niż salw śmiechu. Nie rozumiem również idei robienia
głupka z Brody’ego. Bohater przechodzi całkiem ciekawą jak na warunki tego
filmu przemianę, od egoisty i narcyza w osobę, pragnącą nauczyć się pracy
zespołowej, ale twórcy najwyraźniej wyszli z założenia, że trzeba zrobić z tej
postaci także skończonego głupka i gdyby miał od początku taki charakter, to
jeszcze pół biedy, ale on staje się durniem w zupełnie losowych momentach.
Najbardziej traci na tym Zack Efron, który dał zaszufladkować się w rolach
przystojnego idioty ze skrywanym głęboko złotym sercu, a aktor ma predyspozycje
do dramatycznych ról, co udowodnił już w „Pokusie”. Zmarnowano także ogromny
potencjał z gościnnych występów największych gwiazd serialu. David Hasselhoff
to żywy mem, ale twórcy w żadne sposób z tego nie skorzystali, obsadzając go w
nudnej roli mentora Mitcha. Co do Pameli Anderson, to pojawia się tylko na
chwilę na końcu filmu, więc to bardziej cameo niż właściwa rola.
„Baywatch. Słoneczny patrol” to popis duetu Johnson i Efron,
który najlepiej działa w pierwszej, komediowej części filmu, gdy panowie
jeszcze ze sobą rywalizują. Jak na letni blockbuster to rozczarowuje słabe CGI,
którego na szczęście na ekranie zbyt wiele nie ma. Pewną rekompensatą jest
niezły soundtrack, pełen znanych i dyskotekowych kawałków. Fani The Rocka i tak
będą zadowoleni z dobrej roli swojego ulubieńca, cała reszta tym razem może
odpuścić. Chyba, że bardzo tęsknicie za morzem, plażą i durną, niezobowiązującą
zabawą.
Ocena: 4/10
foto: Paramount Pictures
0 komentarze