Bodyguard Zawodowiec - recenzja

piątek, sierpnia 18, 2017


Michael Bryce (Ryan Reynolds) był najlepszym prywatnym ochroniarzem do czasu, gdy niespodziewanie jeden z jego klientów zginął. Wydalony z agencji dla samych agentów o statusie AAA, musi przesiąść się ze swojego luksusowego Jaguara do nieco mniej prestiżowego auta, przyjmując nie mniej ryzykowne, ale o wiele gorzej płatne zlecenia. Jego była dziewczyna, agentka Interpolu Amelia Roussel (Elodie Yung), nadzoruje przewóz płatnego zabójcy Dariusa Kincaida (Samuel L. Jackson), który jest kluczowym świadkiem w rozprawie przeciw białoruskiemu dyktatorowi – Władysławowi Dukowiczowi (Gary Oldman). Nie wszystko jednak idzie zgodnie z planem, a żądni głowy Kincaida ludzie Dukowicza nie cofną się przed niczym. Osamotniona agentka prosi o pomoc Michaela. Bryce ma jednak prywatne zatargi z Dariusem.

„Bodyguard Zawodowiec” jest typowym przedstawicielem kina akcji klasy B, którego popularne z superbohaterskich produkcji nazwiska, wyróżniają z zalewu podobnych produkcji. Nie brakuje więc tu rozrób w samym sercu miasta, długich strzelanin, pięściarskich pojedynków czy szybkich wyścigów. Wszystko jest na swoim miejscu. Jednak film promowany był jako komedia kryminalna, nie zaś sensacyjniak z niewielką dozą humoru. Po najnowszym filmie reżysera trzeciej części „Niezniszczalnych” spodziewałem się położenia większego nacisku na rozśmieszanie widzów. Tym bardziej, że film otrzymał kategorię wiekową R, ale niestety twórcy użyli ją wyłącznie do pokazania hektolitrów krwi, masy przekleństw oraz sceny tortur. Sam humor jednak odstaje od reszty, a co lepsze gagi zostały już pokazane w zwiastunie, przez co film ciężko traktować jako luźną i niezobowiązującą rozrywkę.


Pomimo tego, że film ma poważną otoczkę fabularną traktującą o brutalnym prezydencie o morderczych zapędach, który nie boi się pobrudzić swoich rąk, aby tylko utrzymać krwawy reżim, jest to historia o miłości. Michael Bryce po incydencie sprzed dwóch lat nie utracił tylko licencji agenta AAA, ale także swoją dziewczynę. Przez ten czas pragną odzyskać swój stary status, dzięki któremu mógłby znów powalczyć o serce swojej ukochanej. Jego przepustką do dawnego życia ma być Darius Kincaid, który próbował zabić Bryce’a aż 28 razy. Panowie jednak szybko znajdują wspólny język, właśnie dzięki dzieleniu się miłosnymi doświadczeniami. Kincaid zgodził się wziąć udział w procesie tylko ze względu na swoją żonę Sonię (Salma Hayek), którą kocha tak mocno, że z jej powodu dał się złapać służbom.

Motto byłej agencji głównego bohatera brzmi: „jest nuda, to się uda”. Patrick Hughes wziął sobie wyraźnie tę maksymę do serca i stwierdził, że sceny akcji wystarczająco powinny zaciekawić widzów, aby ci nie narzekali, gdy akurat na ekranie niewiele się dzieje. Słowne utarczki między Michaelem a Dariusem szybko się nudzą, tym bardziej, że temu pierwszemu brakuje osobowości i charakteru. Bohater Ryana Reynoldsa jest mdły i pozbawiony charyzmy, a jedyne co dobrze u niego działa to refleks i intuicja. Jego chłodna i analityczna głowa przegrywa z narwanym i stawiającym na działanie Kinciadem. Nie działają też wątki miłosne, które przewijają się przez cały film, nawet w scenach akcji. Jest tego zbyt dużo, a partnerki głównych bohaterów zostały potraktowane po macoszemu, przez co trudno jest kibicować tym romansom.


Najjaśniejszym punktem „Bodyguarda Zawodowca” jest para aktorów wcielających się w główne role. Między Ryanem Reynoldesm a Samuelem L. Jacksonem jest odpowiednia chemia, której niestety reżyser nie potrafił przekuć na sukces filmu. Aż żal, że dwa aktorskie talenty marnują się grając w tak kiepsko napisanym scenariuszu, ale panowie robią co mogą, aby dobrze wypaść przed kamerą. Szczególnie widać to w grze Samuela L. Jacksona, który bawi się swoim wizerunkiem. Dobrze radzi sobie również Salma Hayek jako zadziorna dziewczyna trzęsąca całym holenderskim więzieniem. Zawodzi za to Gary Oldman, któremu twórcy nie bardzo dali możliwość zagrania czegoś więcej niż typowego złego dyktatora z byłego bloku wschodniego bez żadnej historii czy motywacji.


„Bodyguard Zawodowiec” pozbawiony jest reżyserskiej maestrii. Nie bez przyczyny „Niezniszczalni 3” uważani są za najgorszą część serii. Patrick Hughes nie jest reżyserem lekką ręką radzącym sobie z kinem akcji, a brak reżyserskiej konsekwencji i pomysłowości wyraźnie widać przez niemal cały film. Dopiero w ostatnich 30 minutach reżyser wykorzystuje pewne artystyczne zabiegi, które od dawna stały się nieodzownym elementem każdej tego typu produkcji. Pretekstowy scenariusz, niepotrzebne flashbacki, brak koherentnej wizji reżyserskiej, znikomy humor, a do tego zmarnowany potencjał głównych gwiazd widowiska stały się gwoździem do trumny filmu. „Bodyguard Zawodowiec” jest tylko i wyłącznie budżetowym kinem akcji klasy B, którego można obejrzeć wyłącznie dla jak zawsze świetnego Samuela L. Jacksona.

Ocena: 5/10

foto: materiały prasowe

Przeczytaj także

0 komentarze

Popularne posty

Polecany post

Blade Runner 2049 - recenzja

Popularne posty